czwartek, 31 grudnia 2015

pytanie

Przeciwnicy GMO sprzeciwiają się metodzie uzyskiwania nowych odmian. Nie sprzeciwiają się odmianom uzyskiwanym innymi metodami.
Jak wiadomo, ewolucja „działa” na zasadzie przypadkowych mutacji genetycznych do których w przyrodzie dochodzi dosyć często, te organizmy które na skutek przypadkowej mutacji, przypadkowo okazują się lepiej przystosowane wypierają wcześniejsze, gorzej przystosowane.
Człowiek nauczył się wykorzystywać to zjawisko do swoich potrzeb selekcjonując rośliny uprawne które okazują się być przypadkowo lepiej przystosowane do jego potrzeb zastępując w tym procesie naturę.
To ten sam mechanizm, tam natura eliminuje organizmy gorzej przystosowane, tu człowiek który daje tym roślinom czy zwierzętom życie rozmnażając je i uprawiając.
Ma pytanie , czy badając roślinę, można stwierdzić czy została ona zmodyfikowana genetycznie w laboratorium, czy została zmutowana w naturalny sposób?
Oczywiście, mając wiedzę na temat GMO można po zbadaniu rośliny stwierdzić, czy zawiera ona konkretną sekwencje genów i ją od naturalnej na tej podstawie odróżnić.
Ale rozważając czysto teoretycznie, dostaje Pan roślinę o której nic nie wie, bada ją Pan, czy jest w stanie stwierdzić czy ta roślina powstała w laboratorium, czy przy pomocy tradycyjnych metod?

przenica

 na rynku i na polach będzie 50 odmian soi GM to ryzyko wystąpienia konsekwencji ograniczonej puli genowej upraw soi nie będzie znacząco większe niż w przypadku stosowania upraw tradycyjnych. Poza tym trzeba mieć świadomość, że transformacji genetycznej poddaje sie zawsze jakąś określoną odmianę „rodzicielską”, a po wprowadzeniu nowych cech uzyskuje sie nowa odmianę GM o cechach odmiany „rodzicielskiej” + te dodatkowo wprowadzone cechy. Jeśli modyfikacjom genetycznym będzie się poddawać kolejne tradycyjne odmiany rodzicielskie wprowadzając do nich określone użyteczne cechy to „pula genowa” dostepnych na rynku odmian genetycznych nie będzie ulegać znaczacemu zmniejszeniu bo będzie odzwierciedlać pule genowa odmian redycyjnych. Jeśli to zróżnicowanie znajdzie odbicie także w odmianach stosowanych na polach, to wspomniane przez Panią ryzyko zostanie wyeliminowane. Choć na razie rzeczywiście nie jest z tym najlepiej, w przypadku soi odmian jest niewiele i a wiekszość plonów pochodzi od jednej. W przypadku kukurydzy tych odmian jest już kilkanaście. Dobrze jest zdawać sobie sprawę z ryzyka, o którym Pani wspomniała i sensownie tym ryzkiem zarządzać. Na pewno sprzyjałoby temu rozbicie monopolu kilku firm, podjęcie równoczesnych i skoordynowanych prac w wielu ośrodkach naukowych i wprowadzenie na rynek większej liczby dostawców takich odmian. To o czym Pani wspomniała to jest dla mnie argument za tym żeby promowac rozwój biotechnlogii w Polsce i wspierać powstawanie jednego-kilku kolejnych producentów-graczy na rynku odmian GM w celu rozbicia monopolu nie tylko rynkowego, ale i genetycznego „Chodzi raczej o to ze nasiona takiej pszenicy beda centralnie dystrybuowane (prawa patentowe) a pula genetyczna takich nasion bedzie bardzo mala” http://roxorots.phorum.pl/viewtopic.php?p=213#213 
http://roxorots.phorum.pl/viewtopic.php?p=215#215 
Wlasnie tak jak Pan Wojciech pisze, chodzilo mojemu koledze o przestrzeganie prawa patentowego, warunkow licencji, jak rowniez o to ze nie kazdy ma wystarczajaca wiedze i sprzet by dokonywac modyfikacji genetycznych (zreszta, chyba bysmy nie chcieli by kazdy mogl to robic?). W zwiazku z tym utworza sie (/juz istnieja) firmy specjalizujace sie w modyfikacjach i patentujace wyniki swojej pracy. Na te firmy wlasnie powinny byc nalozone odpowiednie restrykcje/obowiazki by minimalizowac ryzyko zmniejszenia puli genetycznej.
My z kolega jestesmy laikami, ale wydaje sie ze do tematu trzeba po prostu podejsc zdroworozsadkowo – wazne by nie wkladac wszystkich jajek do jednego koszyka:)
Musze przyznac ze nie wiem jaki jest obecnie status prawny GMO.
Nie mam pojecia jak to obecnie jest regulowane, ale wydaje sie ze standardy powinny byc opracowane na poziomie EU a nie poszczegolnych krajow czlonkowskich (nie sadze by udalo sie to uregulowac globalnie w nastepnych kilku stuleciach…:()
http://roxorots.phorum.pl/viewtopic.php?p=217#217 Nie jest to takie proste. Np. w Indiach w roku 2009 było 600 odmian bawełny Bt (panuje tam mniej restrykcyjne prawo i efekt widać). Obecnie, trudno powiedzieć ale zdecydowanie więcej. Prof. Zimny (chyba) na debacie o GMO w Sejmie, mówił że w USA jest ok. 200 odmian samej kukurydzy Bt. To nie jest tak, że jest tylko kukurydza MON810. Bo roślinę taką można równie dobrze skrzyżować z lokalną odmianą (oczywiście po opłaceniu licencji) i mamy nową odmianę, dostosowaną do lokalnych warunków. Więc to nie koniecznie musi być tak, że na całym świecie, czy w danym kraju uprawia się to samo. Choć warto zaznaczyć, że bardzo restrykcyjne prawo, rzeczywiście ogranicza rozwój nowych odmian, w takich krajach jak np. Polska, co negatywnie wpływa na bioróżnorodność odmian.

odmiana

„Pszenica jak i inne rośliny narażona jest na działanie wielu szkodników, których współzależności są kompleksowe i często usunięcie lub osłabienie jednego wzmacnia szanse drugiego.” Jaki wniosek? Mamy przestać zwalczać szkodniki? Bo nie rozumiem?
„Nad uodpornieniem zbóż na grzyby i szkodniki pracuje się od lat różnymi metodami w różnych ośrodkach i co jakiś czas ogłaszane są rewelacje relatywizowane później przez praktykę.” No i…? Od zawsze hodowcy starają się wyprowadzać odmiany odporne na grzyby z różnym skutkiem, mamy zaprzestać tego? Przyjmuje się, że patogen przełamuje odporność tak po ok. 5 latach, co i tak nie jest powodem dla którego hodowcy mieliby zrezygnować z pracy nad odmianami odpornymi na grzyby.
„Wyhodowana np. metodami inżynierii genetycznej pszenica z dodatkowym genem Pm3b (z jęczmienia) zwiększającym odporność pszenicy na mączniaka prawdziwego (choroby grzybiczej atakującej podatne odmiany, a także uprawy przenawożone azotem) przyciąga mszyce znacznie bardziej (o 60 procent), niż odmiany genetycznie nie zmienione. Czyli jak nie urok to… przemarsz wojska ”
Czy ta odmiana jest komercyjne uprawiana, czy jest dostępna w żywieniu? Nie. Są rożne odmiany zbóż, GMO, mutacyjne, populacyjne, i inne, w których mogą się pojawiać nowe zależności i efekty. W tym celu prowadzi się badania aby scharakteryzować daną odmianę, nie ważne jaką metoda została wyprowadzona. Co z tego, że w jakiejś eksperymentalnej odmianie, wykazano że powoduje przyciąganie mszyc? Prawdopodobnie z tego powodu nie zostanie wprowadzona do upraw. Być może i podobnie będzie z pszenica opisaną powyżej, a być może nie. Wspomniała Pani o bardzo niekorzystnym zjawisku „zmniejszania się puli genowej populacji”, które dla niej samej jest ekstremalnie niebezpiecznie w naturalnych ekosystemach, bo drastycznie ogranicza zdolność populacji do adaptacji do zmieniajacych sie warunków środowiska.
Ale pole uprawne to nie ekosystem, a odmiany uprawne to nie są naturalne populacje. Bez ingerencji człowieka odmiany uprawne nie utrzymają się w środkowisku. Ale może Twojemu koledze chodziło o to, że mamy tyle różnych odmian uprawnych, przystosowanych do bardzo różnych warunków środowiskowych, że jeśli zdarzy się jakaś „plaga”, to różnorodność uprawianych odmian chroni nas przed całkowitymi stratami plonów, bo różne odmiany różnie sobie z ta plaga poradzą, niektóre przetrwają. Gdyby na całym świecie np. plony soi otrzymywano z jednej tylko odmiany genetycznie modyfikowanej soi (a teraz niestety trochę tak jest, dominującą odmianą jest odmiana GTS40-3-2), to takie ryzyko wystepuje. Ale rozwiązaniem na to jest opracowanie i wprowadzenie do uprawy WIĘKSZEJ liczby odmian GM tego samego gatunku  A jak jest z odpornością tej „miętowej” pszenicy na mączniaka?”
Nie wiem, polecam skontaktować się z autorami projektu. Ale zapewne będzie to wcześniej czy później zbadane.
„Efekty plejotropowe takich manipulacji zamiata się trochę pod dywan…” Kto zamiata pod dywan? W jakim celu?

środa, 30 grudnia 2015

mija rok

trafny bilans i prognoza na kolejny rok. Jak zwykle nie dogodził Pan prawoskrętnym radykałom, miłośnikom spiskowych teorii dziejów, antysemitom i zwykłym durniom przekonanym o swojej niezwykłej mądrości, zwykle wbrew oczywistym faktom. Jednej z rzeczy, których obawiam się w przyszłym roku to zwiększenie się liczby osób słuchających populistów. Zapewne jedną z przyczyn tego zjawiska będzie obniżenie ogólnego poziomu edukacji, ale mimo to ufajmy, że młodzież, otwarta na świat, nie ulegnie czadowi zaściankowego smrodku, czego nam wszystkim życzę.80 % komentarzy powyżej, to głoszenie teorii o totalnym zniewoleniu jak nie Polski, to Ukrainy, podsuwanie blogowiczom pod nos teorii o Biurze Politycznym w tajnych bankach, mediach na usługach, o politykach na postronkach, polityce jagiellońskiej, itd.
Spiskowe postrzeganie świata pozwala prosto i jasno wyłożyć natręctwa i obsesje swoje i zakupione w sklepiku z Protokołami przylepiającdo nich etykietę troski o ludzkość, szlachetną intencję walki o prawdę i to w sposób taki, by cały lud widział i czuł, że to ja na pierwszej linii, ja ujawniam, ja ostrzegam, to ja walczę o ratunek dla świata, to ja działam w interesie zniewolonych, oszukiwanych narodów, itd.

niedziela, 6 grudnia 2015

obitenice

Podobnie będzie ze wszystkimi obietnicami. Przyszli emeryci po rządowych konsultacjach zrezygnują z obniżenia wieku emerytalnego. Staruszkowie po rządowych... zrezygnują z darmowych lekarstw lub dostaną je ci którzy ukończą 99 lat i wypełnią bezbłędnie stu stronicową ankietę. Górnikom po rządowych... kopalni nie zamkną ale je uśpią. Tylko podatki przejdą bez konsultacji. Otóż to: moralność Kalego, ale na odwrót: nasza rząd dać pieniądza obcym to być dobra uczynek, ale nasza rząd dąć pieniądza naszym, to być bardzo zła uczynek. Oczywiście „Kali” występuje tu tylko metaforycznie. Miło patrzeć, jak PiS popełnia samobójstwo. Zwłaszcza że drugi człon nowotworu zwanego POPiS już to zrobił.

Jeśli chodzi o obietnice wyborcze PIS, to uważałem, że pani Szydło ma do wyboru dwie opcje:

Opcja pierwsza, mądrzejsza (choć mało prawdopodobna): najpierw PiS zbierze pieniądze poprzez uszczelnienie VAT, podatki dla zachodnich sieci, zahamowanie wypływu kapitału z kraju itp., a dopiero potem będzie rozdawać. Wtedy rozdawnictwo zaczęłoby się najwcześniej w 2018 roku, wskutek czego część wyborców mogłaby się niecierpliwić, ale gospodarka by na tym nie straciła, a może nawet zyskała.

Opcja druga, głupia: najpierw PiS rozda pieniądze wszystkim, którym je obiecał (pińcet na każde dziecko, czternastki dla górników, podwyżki dla urzędników itp.) , finansując to poprzez wzrost deficytu, wzrost zadłużenia lub dodruk, a dopiero potem zacznie się zastanawiać, jak to spłacić. Wówczas zyskałby aplauz ciemnego (choć licznego) luda, ale za to rozłożył gospodarkę w dwa lata.

PiS postanowił jednak połączyć to, co najgłupsze z obu opcji: rozdać na tyle dużo, żeby rozwalić finanse publiczne, ale na tyle mało, że wielu wyborców będzie nieusatysfakcjonowanych.

Wobec powyższego spokojnie patrzę, jak rośnie Nowoczesnej (zgodnie z moimi przewidywaniami) i czekam na przedterminowe wybory.

500zł

We Francji jest duży przyrost tylko w rodzinach muzułmańskich, u rdzennych francuzów rodzi się 1-2 dziecka ale media u nas i zachodnie dalej promują homoseksualnlne małżeństwa czy konkubinat to gdzie mają się dzieci rodzin? ale jest nadzieja bo Elton John jest żoną i ma dwójkę dzieci chyba je urodził? Lewicowe media muszą się zdecydować albo homoseksualizm albo dzieci, bo za kilka lat para hetero będzie bała się wyjść na ulicę bo to niemodne i nie trendy. O trudności natury organizacyjnej (utrudnianie) bym się nie martwił. To będzie pole do popisu dla różnych firm doradczych (będą powstawać jak grzyby po deszczu), które wyciągnięcie 500 zł na każdego dzieciaka wezmą na siebie. Niech PiS-owcy nie liczą na to, że ludzie odpuszczą te 500 zł plus pomoc socjalna nawet jeśli, tak jak większość ich wyborców są "nieczytaci i niepisaci". Rodziną z dziećmi ten pomysł się podoba jest to zastrzyk finansowy dla każdej rodziny. W cywilizowanych krajach zasiłek jest dla każdego i również dla bogatych i nikt się nie pyta czy zarabia więcej bo jak wiadomo bogaci odprowadzają większe podatki i wydają więcej, a tak w ogóle to kogo tak bardzo to oburzyło PO czy bezdzietnych, kto mieszkał zagranicą wie o czym mówię tu nie ma żadnego socjalu pozostaje walka o przetrwanie każdego dnia Przyznam trochę trudno mi pojąć te wyliczenia. Zewsząd słyszymy, że jesteśmy wystarczająco bogaci, by przyjąć tysiące arabskich osiedleńcow, obdarzyć ich domami, jedzeniem, otoczyć opieką medyczną, zatrudnić nauczycieli języka, tłumaczy i resztę obsługi a także to, że cały ten ekonomiczny ruch wokół nowoprzybyłych powiększy nasze PKB i nas ubogaci z lewa i prawa. Dlaczego te same prawa nie dotyczą nas samych? Dlaczego danie pieniędzy polskim rodzinom nas zuboży? Gdzie znika całe dodatkowe PKB nimi wygenerowane? Proszę opisać różnice pomiędzy mechanizmem ubogacającym dziecka arabskiego vs. zubożeniem idącym w ślad za dzieckiem polskim.


wtorek, 1 grudnia 2015

jawne

"czy będziemy tkwić w przekonaniu, że inni są źli i chcą wykorzystać wiedzę o nas przeciwko nam?"

niepotrzebnie robi Pan z tego "czarne-biale", tj. albo dla nas, albo przeciwko nam. Wykorzystanie wiedzy jest po prostu dla "nich" samych, a scisle mowiac, dla ich zyskow, bo do tego sie to sprowadza, przynajmniej w dziedzinie komercyjnej.
nb, osobiscie uwazam, ze dzialanie "dla nich", przynosi - mnie samemu - wiecej strat, niz korzysci, i w tym sensie, zgadzam sie, jest "przeciw" mnie. Ale to troche inny temat. A ja jak pytam, skąd mają mój numer to słyszę, że to komputer wylosował numer na chybił trafił. Tak teraz gadają. No cóż, myślę, że to co się stało z mailami - mam na myśli spam - nie ominie również telefonów. Niby dlaczego nie mamy dostawać dziennie dziesiątek telefonów od instytucji, które w geście dobrej woli robią losowanie numerów i szczęściarzom oferują swoje produkty? Za jakiś czas bez dobrej antyspamerskiej aplikacji nie warto będzie w ogóle włączać telefonu, to tylko kwestia czasu. Tylko że maile można filtrować na podstawie adresu, domeny, słów kluczowych.
A jak filtrować numer telefonu?
Coraz częściej myślę o podawaniu (tam, gdzie numer jest "wymagany") fałszywego, albo jakiegoś prepaida, który będzie leżał w szufladzie.

karta

Mam poważne wątpliwości, co do zgodności z Konstytucją różnicowania cen biletów dla stałych mieszkańców Warszawy i dla przyjezdnych. Można sobie bowiem wyobrazić naśladowców tego pomysłu i różnicowania ceny na towary, usługi czy inne dobra wg. płci, wyznania,koloru włosów. Ceny powinny być jednakowe, a Warszawiacy wg. łaskawości władz miasta mogą otrzymywać kartę stałego mieszkańca, która uprawniałaby do ulg wszelakich, według potrzeb wyborczych " ratuszowych".
Poza tym ten cały pomysł, to lipa i mydlenie oczu naiwnym.Wiele miast na świecie oferuje karty miejskie uprawniające do zniżek na przejazdy, wstępu do muzeum, promocji miejscowych atrakcji. Wszystko w celu pobudzenia koniunktury i wzrostu dochodów jego mieszkańców, a tym samym całego miasta. Niestety w stolicy władza dąży do podziału na dzielnice, klany, getta, przedmieścia. Więcej podziałów na "uprzywilejowanych" naszych i tych obcych do opodatkowania mytem jak w średniowieczu. Opłaty za komunikację powinny być przede wszystkim jasne dla wszystkich, również przyjezdnych i turystów. Jakieś opłaty w rodzaju biletów iluś-tam-minutowych dla kogoś, kto jest w mieście przejazdem i/lub w ogóle nie mówi w naszym języku są kompletnie niezrozumiałe, bo skąd ten ktoś ma wiedzieć, ile ma biletów kupić i jakich? Ma wysiąść po 20 minutach w środku miasta, bo mu się bilet skończył? Dla wszystkich zrozumiały jest podział miasta na strefy, bo patrząc na mapę, która powinna być na każdym przystanku można się zorientować, ile się płaci. Ale co mówi przybyszowi odległość, którą nie wiadomo w ile minut pokonuje tramwaj/autobus? nie place tu podatkowo, bo w stosunku do miasta z ktorego pochodze warszwa jest krezusem. nie uzywam komunikacji, bo mieszkam obok pracy, pracuje czesto po 10 gdz, i nikogo z miasta nie znam, mimo ze mieszkam tu juz prawie rok. W weekenedy wyjezdzam do bardziej przyjaznych miast. i ta karta wzmocni moje przeswiadczenia. niestety najlepsze firmy z mojego zawodu sa w warszawie, wiec jak bede mial dosc warszawskiego piekielka, bedzie pora wyjechac za granice my = 10 x 7 = 70
oni = 10 x 1 = 10
strategia kochajmy sie:
my = 10 x 19 = 190
oni = 10 x 25 = 250
Roznica pomiedzy strategiami przy "kochajmy sie" w stosunku do "nasi gora":
my = +120
oni = +240
Ty zauwazyles/as zgodnie z obserwacja badacza roznice pomiedzy grupami, a nie absolutny zysk swojej grupy.  Dla tych którzy uważają że karta warszawiaka to dyskryminacja dla przyjezdnych albo dla tzw. słoików którzy korzystają z całej infrastruktury tego miast nie zostawiając dla niej ani grosz podatków. Proponuję dwa rozwiązania wyjechać z Warszawy, ale nie tylko po słoiki do domu ale na stałe. Albo zacząć płacić podatki. W większości europejskich aglomeracji każdy przyjezdny własnym samochodem ma zakaz wjazdu do ścisłego centrum. Jeżeli już się na to zdecyduje to płaci krocie za parkowanie, lub lokalne taryfy obowiązujące w szczególnych strefach ruchu. W Warszawie - moim mieście, każdy może wjechać gdzie chce i zaparkować gdzie chce za te same pieniądze co ja. A to ja do pracy jadę ponad godzinę stojąc w korkach w których blisko połowa samochodów nie jest zarejestrowana w Warszawie. Jeżeli oponęci twierdzą że muszą to robić, bo gdyby nie oni to nie miał by kto pracować w tym mieście. Przyjmuję wyzwanie - przekonajmy się. Janosikowe to nie do końca dobry argument, wystarczy wyjechać na północ na Kujawy lub Pomorze, żeby usłyszeć ile to zabytków zniknęło z map miast , kiedy odbudowywano moją własnie Warszawę. Ale zgadzam się że z nawiązką spłacamy ten dług. Blisko 900 mln w zeszłym tylko roku. Karta Warszawiaka moim zdaniem to świetny pomysł, zniżki do instytucji kulturalnych, i sportowych. Oby więcej tego typu pomysłów. Chcę być dumny z mego miasta, chcę czuć się europejczykiem, i żyć normalnie w moim mieście. A ten pomysł nie odbiega od standardów światowych o jotę. Pozdrawiam, i zapraszam do elitarnego klubu składających PIT w W-wie
   robisz to o tyle nietrafnie, że wskazujesz na arbitralne nie mające logicznego sensu cechy na podstawie których wyróżniano grupy. Tymczasem w tym przypadku jest wyraźna logika - transport publiczny jest dotowany z budżetu miasta. To na co nie starcza z dotacji - pokrywają użytkownicy biletami. Biorąc pod uwagę to, że na ten budżet składają się właśnie dochody z PIT (a dotacja na samorządy jest duża i o ile PIT ma małe znaczenie w budżecie centralnym, to w samorządowym - duże), to zróżnicowanie cen biletów w zależności od tego, czy rozlicza się PIT w Warszawie ma sens. Szczególnie, że mówimy 600-800 tys. rzeszy użytkowników komunikacji publicznej, którzy stanowią 20% (30%?)tychże użytkowników w ogóle. O ile byłyby większe dochody budżetu Warszawy i o ile - tym samym - mniejszy deficyt ZTM, gdyby jednak przynajmniej część tych osób faktycznie w Warszawie mieszkających zaczęła w niej płacić podatki? 

Osobom chcącym wyrównywać szansę innych miejscowości warto przypomnieć o janosikowym. Za zeszły rok Warszawa zapłaciła na przykład 828 mln (wygooglowałam) - spora suma. 


ziarnko

Nie, no nie mogę wytrzymać. Czy tak bardzo kościelna indoktrynacja uderza do głowy, ze zabrania myślenia?
Tak, też widziałem jak Cejrowski rzuca ziarnko grochu przez metrowej szerokości obręcz twierdząc, że pory w lateksie nie zabezpieczą przed wirusem, ale to ma się nijak do działania całej prezerwatywy! Prezerwatywa na określoną grubość (jest wiele "warstw" takich porów, które nawzajem się przesłaniają) a wirusy nie wiszą w próżni tylko istnieją w płynach ustrojowych, które są zatrzymane przez tenże lateks w ramach działającej w naszym świecie fizyki. W ramach testu proponuję kupić takowy przedmiot i nalać do niego wody, i co przecieka? Zważ jednak, że retrowirusy (w tym HIV rzekomo powodujący AIDS) są tak drobne, że lateks nie jest dla nich przeszkodą. Naturalnie mikropory występujące w strukturze lateksu mają średnicę około 5 mikronów, a retrowirus HIV ma średnicę 0,1 um, Przed tzw. AIDS (czyli dobrze znaną utratą odporności) chroni powstrzywmanie się od konsumpcji substancji niebezpiecznych, głównie narkotyków. AIDS nie przenosi się drogą płciową, to medyczny mit, rzekomo naukowy.
Tyle odnośnie kłamliwych (Tak! Kłamliwych i szkodliwych!) argumentów kościoła robiących ludziom wodę z mózgów.

pandemia

"Mało kto jest też świadomy o onkogennym działaniu przenoszonych przez drogę stosunku płciowego wirusów HPV i HBV".

Ale zauważełeś, że AIDS do dziwna pandemia, czy nie? Niby przenosi się drogą płciową, ale prostytyki nie chorują na AIDS (o ile nie biorą narkotyków). Po 30 latch prostytytki powinny być wzasadzie na wymarciu, a przecież nic takiego się nie dzieje. Może z powodu stosowania prezerwatyw? Nic z tych rzeczy, bo jednocześnie wzrasta liczba "tradycyjnych" infekcji wenerycznych. Co wiecej, od 30 lat dobrze wiadomo, że AIDS dotyczy głównie mężczyzn, nie kobiet Bardzo dziwna ta pandemia, prawda. Każda inna dotyczy w równym stopniu mężczyzn jak i kobiet, ale ta zupełnie nie. w Internecie jest dostępna lista placówek, w których można się bezpłatnie i anonimowo przebadać na obecność wirusa HIV. Szkoda tylko, że spora część tych informacji jest już nieaktualna. W Lublinie były podane dwa adresy - już nieaktualne. Jak pójdziesz się zapytać o badania w tamtych miejscach to potraktują cię jak narkomana i wariata. Zatem w Lublinie NIE MA bezpłatnych i anonimowych badań na HIV, chociaż informacje o nich wiszą wszędzie w internecie. Mogę tylko wyobrażać sobie jak jest w innych miastach. Na prezydenta Dudę, bez wątpienia liczyć, nie można, podobnie jak - w nieodległej przeszłości, nie można było liczyć na prezydenta Komorowskiego, a jeszcze wcześniej na Kaczyńskiego, ba, nawet na Kwaśniewskiego nie można było liczyć. Choć nie woził się z klęcznikiem i przewoźną kapliczką, ale chciał mieć dobre stosunki z Kościołem (taka właśnie jest polska lewica, po 1989).
Kościoła, bym tu nie winił, bo akurat w takich kwestiach prawie nikt go nie słucha. Młodzież, a nawet dzieci doskonale wiedzą, do czego służy prezerwatywa, a raczej przed czym chroni. To, że jest używana (prezerwatywa) w stopniu daleko niezadowalającym, nie jest skutkiem stosowania się do nauk Kościoła, lecz dlatego, że bez prezerwatywy jest przyjemniej. Ostatnio czytałem jakieś dane z Eurostatu (2014), z których wynikało, że w Polsce na 100 narkomanów 17 osób umiera z powodu pełnoobjawowego AIDS, natomiast w Rumunii - do dziś przecieram oczy ze zdumienia - tylko jedna osoba, a przecież wiadomo, że jeszcze w latach 90. była tam katastrofa. Najgorzej wypada Wielka Brytania - 47 osób przy profilaktyce jednej z najlepszych na świecie. Widać więc, nie na wiele się ona zdaje. W Wielkiej Brytanii jest również najwięcej aborcji czy to inwazyjnych, czy poprzez tabletki. Aborcje i tabletki - to wszystko jest dozwolone i refundowane na dodatek, można wejść z ulicy, bez zbędnych formalności. Oczywiście nie jestem fanem tego typu zabiegów, ale uważam, że prawo do decydowania w tej kwestii ma wyłącznie kobieta.
Rola tego sądu w amerykańskim życiu politycznym jest ogromna. Dla przykładu, do sądu należą decyzje w tak kluczowych sprawach jak legalizacja aborcji i małżeństw homoseksualnych. W 2000 roku kontrowersyjna decyzja sądu rozstrzygnęła spory o wynik wyborów prezydenckich, oddając zwycięstwo George W. Bushowi. 

Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych (ang. Supreme Court of the United States) – głowa władzy sądowniczej w systemie trójwładzy funkcjonującym w Stanach Zjednoczonych, obok władzy wykonawczej (prezydenta) i ustawodawczej (Kongresu). Jest sądem najwyższej instancji w sprawach podlegających prawu federalnemu. Jego zadaniem jest kontrola zgodności z konstytucją działań władzy ustawodawczej i wykonawczej. 

Na gotowe przyszli twórcy konstytucji amerykańskiej, korzystając z brytyjskiej praktyki i francuskiej torii. Uprościli system likwidując europejskie „skamieliny” w rodzaju zachowania monarchii czy jej kontynuacją w postaci prezydenta dublowanego przez premiera. Prezydent podobnie jak parlament wybierany jest w wyborach powszechnych, jest szefem rządu. 

Co do edukacji, to jestem absolutnie za, ale raczej rodziców, żeby zdali sobie sprawę, czym grozi brak zabezpieczenia. Można, to zrobić w szkole, wystarczą trzy do pięciu sesji, pod warunkiem, że będą miały odpowiednią dramaturgię i oczywiście prowadzący będzie używał prostego języka dając przykłady z życia, a nie przynudzał z kartki. Ale być może nie mam racji.

gonienie króliczka

Zagrożenie wszystkimi chorobami przenoszonymi drogą płciową - na równi z HIV - jest w Polsce problemem (w dodatku zawsze narastającym podczas wakacji). I może nawet źle, że mówi się częściej w tym kontekście o AIDS niż kile, rzeżączce lub HPV (choć konsekwencje i możliwości wyleczenia z tych chorób są skrajnie różne). Mój komentarz odnosił się jednak do raportu ONZ na temat epidemii AIDS, dlatego nie poruszyłem aspektu wszystkich chorób przenoszonych drogą płciową.
Kadencja obecnego prezydenta już się kończy, więc trochę szkoda czasu wracać do tego co było. Lub czego nie było. Nowy będzie miał za to przed sobą kilka lat, aby naprawić błędy i zaniechania poprzednika. Edukacja seksualna jest w wielu zachodnich krajach a tam liczba zakażonych i coroczny jej wzrost jest o wiele większy niż w Polsce, dlaczego przybywa zakażonych głównie wśród homoseksualistów, nie z niewiedzy nt wirisa i metod bezpiecznego seksu.ale dlatego że oni przestali bać się wirusa, uprawiając świadomie seks bez zabezpieczenia bo są leki itd., jak można mówić o zakończeniu epidemii choroby zakaźnej jeśli nie mamy ani szczepionki, ani metody całkowitego wyleczenia zakażenia. Z AIDS jest jak z goniniem króliczka. Jak wiadmomo goniąc i to przez lata można z tego żyć, natomiast złapanym króliczkiem niewielu się pożywi. Kilku lauretów Nobla od lat mówi, że retrowirus rzekomo powodujący AIDS nie ma żadnego związku z tą chorobą I dlatego szczpoinki na tę chorobę nie było, nie ma i nie będzie, choć już 20 lat temu ponoć było do niej blisko, całkiem jak do gonionego króliczka.
AIDS to cieżkie infekcje i/lub nowotwory za które odpowiedialne są narkotyki i inne substancje niebezpieczne (w tym stymulanty, psychotropy, afrodyzjaki, ale także transfuzje krwi itd.). Korelacja środowiskowa, m in. wśród narkomanów, homoseksualistów, między konsumpcją kancerogennych substancji (tj. powodujących raka) i AIDS jest oczywista dla każdego, kto rzuci okiem na statystyki. AIDS sporadycznie tylko występuje w krajch o niskim poziomie konsumpcji naroktyków. Z kolei AIDS w Afryce to "cuda diagnostyki", infekcje i choroby które występuja tam od zawsze, a wynikają z niskiego poziomu higieny, doiagnozowanie są jako AIDS. Na gruźlice ONZ pieniędzy nie da, bo to niezbyt modna choroba, na AIDS zawsze się znajdą. Z tego powodu co jakiś czas prasa alarmuowała, że "Afryka wymiera na AIDS". Spokojnie, nie wymiera tylko żywi się pieniędzmi na AIDS, to znaczy żywią się niektórzy i niekoniecznie są to Afrykanie.

profilaktyka

U nas nie da się wprowadzić profilaktyki, ponieważ trzeba by przyznać, że ludzie uprawiają seks z więcej niż jednym partnerem, często przed ślubem i to bynajmniej w celach prokreacyjnych. To by była szkodliwa seksualizacja nieletnich, sodomia i gomoria. Trzeba jeszcze mocniej przekonywać do wstrzemięźliwości, bo dzięki temu dewoci będą mieli spokojne sumienie. A że życie wygląda zupełnie inaczej? Wystarczy zamknąć oczy, zatkać uszy i zapomnieć co robiło (robi) się samemu. choć obawiam się, że nowy Prezydent RP o taki nowy klimat wcale nie zadba."
Co się pan tak martwisz na zapas? Przecież jeszcze nadal mamy jedynego słusznego prezydĘta i jeszcze rządzi PO.
A może odpowie pan jak ci ludkowie dbali o "taki nowy klimat"?
Hmm... może być problem, bo z raportu NIK jakoś niespecjalnie wynika ich dbałość  Nie chodzi o profilaktykę przeciw HIV tylko ale przeciw chorobom przenoszonym drogą płciową. Mało kto jest też świadomy o onkogennym działaniu przenoszonych przez drogę stosunku płciowego wirusów HPV i HBV. Kolejna sprawa to wychowanie seksualne przystosowane do nowych realiów a szczególnie portali randkowych gdzie seks jest uprzedmiotowiony i staje się czymś w rodzaju zwykłej towarzyskiej rozrywki.